
Ten z małym nowym rokiem

Dnia 3 kwietnia w iście wiosennej temperaturze 11 stopni Celsjusza i halnym przewracającym śmietniki i ledwo wyrosłe drzewa, otworzyłam okres poświąteczny. Chciałam zacząć kolejny mały nowy rok. Taki z postanowieniami i odstawieniem słodyczy (na pewno) i alkoholu (może). Taki z bieganiem i dietą. Miałam dopełnić to wszystko pozytywnym nastawieniem, wiarą w to, że wszystko jest możliwe, że każdy dostaje to, na co się odważy, wiarą w to, że nie umrę w tym miesiącu z głodu, a ta wielka aglomeracja, do której przyjdzie mi wrócić, będzie dla mnie łaskawa. Miałam. Zamiast tego zrobiłam sobie kolejną zbyt słodką kawę, z mlekiem zdecydowanie za tłustym jak na fit larwę, którą mogłabym być (gdybym tylko chciała) i kolejnym kawałkiem świątecznego sernika, którego oczywiście nie odmówię sobie, póki moje święta u rodziców jeszcze się nie skończyły. Dopóki oni sami jeszcze mnie nie wykopali. Tym sposobem, kolejny nowy rok znowu odrobinę się przesunie.

Może Ci się spodobać...

Cocktails and Dreams
29 września 2018
Ten, w którym podejmuję wyzwanie
30 czerwca 2018
2 komentarze
Grafoman
Powodzenia w przejedzeniach! 😉
Mateusz
Mega… Czekam na więcej wpisów.